To jeszcze młoda para, a już poczuli zaduch. Ale zmurszałe wnętrze nie jest młode. Degradacja, która aby porządnie dobrać się do materii nieożywionej potrzebuje lat, w związku może postępować szybko. Może przesadziłem z tą refleksją, w każdym razie podoba mi się kontrast między skalami czasu zepsucia wnętrza i relacji między młodymi.
Odpadający od ścian róż jest śmieszno-ironiczny.
Nie myślałeś o przycięciu kawałka lewej, żeby zlikwidować prześwity między cieniem faceta i krawędzią kadru? Niepotrzebnie zaczepiają one oko. Poza tym bardzo atrakcyjne wizualnie.
2016-10-19 17:22:37
wildwhisper
Myślałem o tym, ale nie chciałem aby cień mężczyzny był zwykłą plamą, chciałem aby posiadał nadal cechy człekokształtu. Z drugiej zaś strony więcej się nie dało... wrosłem ze statywem w ścianę ;)
Bardzo ciekawa refleksja... bardzo zupełnie podobna do moich konfabulacji dotyczących tamtego dnia :)
Wydaje mi się, że jeśli byś te prześwity odciął, to pozostała część cienia i tak zachowałaby widoczną morfologię cienia człowieka.
2016-10-19 17:51:40
wildwhisper
Być może.... teraz kadr nie do końca zamknięty.
Ma to też swoje plusy :). Lubię kiedy widz ciągnie na krawędzie, kiedy chcę go zaprowadzić poza ramy prezentowanego obrazu.
Cień mężczyzny, ma za zadanie widza zamknąć w pomieszczeniu... gesty kobiety przy oknach i futryna bez drzwi mają widza wyprowadzić z tej dusznej "puszki". Przez drzwi do wyjścia nadal długa droga, najszybciej się wydaje ku światłu...
Dróg jest wiele. Chyba tak samo z tym zamykaniem kadru, i samym cieniem :)
Zazwyczaj czyszczę krawędzie kadru, nie lubię tam ani paprochów ani blików. Tutaj masz prześwity przy cieniu, na dole paprochy, u góry i z prawej pęknięcia ...
Zamiarem była równowaga ale nie totalne odcięcie ... myślę, że dzięki temu można wyobrazić sobie pozostałą częśći tego pomieszczenia, pomieszczeń sąsiadujących i tego co za oknem :)
Ale autorowi zawsze się tylko wydaje. Więc być może Ty masz rację. Dlatego się nie spinam i bardzo bardzo dziękuję za krytyczny komentarz. To zmusza to patrzenia na swoją pracę rtównież z innych perspektyw.
:)
Fajne, naprawdę fajne. Dodam jeszcze; miało być różowo i jest. Tyle, że róż przybrudzony i wyblakły.
Odpadający od ścian róż jest śmieszno-ironiczny.
Nie myślałeś o przycięciu kawałka lewej, żeby zlikwidować prześwity między cieniem faceta i krawędzią kadru? Niepotrzebnie zaczepiają one oko. Poza tym bardzo atrakcyjne wizualnie.
Bardzo ciekawa refleksja... bardzo zupełnie podobna do moich konfabulacji dotyczących tamtego dnia :)
Ma to też swoje plusy :). Lubię kiedy widz ciągnie na krawędzie, kiedy chcę go zaprowadzić poza ramy prezentowanego obrazu.
Cień mężczyzny, ma za zadanie widza zamknąć w pomieszczeniu... gesty kobiety przy oknach i futryna bez drzwi mają widza wyprowadzić z tej dusznej "puszki". Przez drzwi do wyjścia nadal długa droga, najszybciej się wydaje ku światłu...
Dróg jest wiele. Chyba tak samo z tym zamykaniem kadru, i samym cieniem :)
Zazwyczaj czyszczę krawędzie kadru, nie lubię tam ani paprochów ani blików. Tutaj masz prześwity przy cieniu, na dole paprochy, u góry i z prawej pęknięcia ...
Zamiarem była równowaga ale nie totalne odcięcie ... myślę, że dzięki temu można wyobrazić sobie pozostałą częśći tego pomieszczenia, pomieszczeń sąsiadujących i tego co za oknem :)
Ale autorowi zawsze się tylko wydaje. Więc być może Ty masz rację. Dlatego się nie spinam i bardzo bardzo dziękuję za krytyczny komentarz. To zmusza to patrzenia na swoją pracę rtównież z innych perspektyw.
:)